Zagłębie poległo w Katowicach. GKS Katowice – EC Będzin Zagłębie Sosnowiec 8:0, 7:2

Zagłębie Sosnowiec w pierwszych dwóch meczach ćwierćfinałowych play-off byli tłem dla dobrze dysponowanych katowiczan. Zagłębie w pierwszym dwumeczu straciło aż piętnaście goli. Pierwsze spotkanie przegrywając 8:0, w drugie 7:2. O ile w sobotnim meczu na lodzie było widać tylko jeden zespół, to w spotkaniu niedzielnym sosnowiczanie trochę strachu faworytom napędziło. Ale tak nie zmienia to faktu, że koniec sezonu dla podopiecznych Matiasa Lehtonena nie będzie należał do udanych.
Pierwsza tercja sobotniego spotkania w Katowicach nie zakładała pogromu sosnowiczan. Mecz był w miarę wyrównany, a na lodowisku iskrzyło. Często otwierano drzwiczki od boksu z karami, ale jednej i drugiej drużynie nie udało się wykorzystać gry na przewagi.
Worek z bramkami otworzył się w drugiej odsłonie i praktycznie było po meczu. Sosnowiczanie po drugich dwudziestu minutach zjeżdżali do szatni z bagażem pięciu bramek. Swój festiwal strzelecki gospodarze rozpoczęli już na początku tej drugiej tercji. Wszystko zaczęło się od faulu Sozanskiego, zawodnik Zagłębia powędrował na ławkę, a katowiczanie wykorzystali w szkolny sposób grę na przewagi. Pięć minut później błąd popełnia Tyczyński i jest już 2:0, a sytuację ten bezwzględnie wykorzystał Wonka. Cztery minuty później Pasiut podwyższa na 3:0, a chwilę później jest już 4:0. Wynik tej tercji ustalił Dupuy, który umieszcza gumę między parkanami Speśnego. No cóż ostoja sosnowieckiej bramki przy tych golach nie miał wiele do powiedzenia. Przypomnijmy wrócił do sosnowieckiej bramki po kontuzji podobno nie do końca zaleczonej. Po tym piątym golu sfustrowany trener Lehtonen zmienił bramkarza. Miejsce Speśnego między słupkami zajął Szczepkowski, ale i on też niewiele mógł zrobić przy golach zawodników gospodarzy, którzy swoją kanonadę kontynuowali w trzeciej tercji. Jeszce trzy razy krążek wylądował w siatce sosnowieckiej bramki. Sosnowiczanie z bagażem ośmiu goli z pierwszego spotkania i z nowymi nadziejami przystępowali do niedzielnego meczu z Katowicami.
W niedzielę emocji na Satelicie było co niemiara, może mniej ze względu na grę, ale więcej w pojedynkach na pięści.
W sosnowieckiej bramce ponownie zagrał Speśny, który w 16 minucie musiał po raz pierwszy wyciągać krążek z bramki po sprytnym strzale Andersona. Końcówka tej pierwszej tercji ku zaskoczeniu wszystkich należała już do Zagłębia. Pierwszy gumę do siatki Katowic skierował Krężołek, zdobywając wyrównującego, a niecałe 30 sekund później Tyczyński wyprowadza Zagłębie na prowadzenie. Hokeiści na przerwę zjechali z jednobramkową przewagą.
Jednak ponownie okazało się, że najsłabsza w wykonaniu sosnowiczan była druga tercja, którą ponownie przegrywają 5:0. Początek drugiej tercji zaczął się od wyjaśniania nieporozumień nie koniecznie w formie słownej kapitanów obu drużyn, do której dołączyli Pasiut i Shin. Po tej „wymianie zdań” nie obyło się bez wykluczeń. Od 26 minty katowiczanie rozpoczęli udowadniać swoją wyższość na lodzie i seryjnie zaczęli trafiać do sosnowieckiej bramki. Skończyło się na pięciu golach. Po drugiej tercji było już 5:2 dla gospodarzy i było pozamiatane. W trzeciej tercji gospodarze dołożyli dwie bramki i drugie spotkanie wygrywają 7:2. W 54 minucie Runesson i Sołtys postanowili skrzyżować rękawice…hokejowe i obaj już ten mecz oglądali z ławki kar.
W środę na Stadionie Zimowym rozpoczyna się kolejna bitwa między Sosnowcem a Katowicami, można mieć tylko nadzieję, że u siebie hokeiści Zagłębia lepiej się zaprezentują się u siebie niż na lodowisku w Katowicach.
GKS Katowice – EC Będzin Zagłębie Sosnowiec 8:0 (0:0, 5:0, 3:0).
GKS Katowice – EC Będzin Zagłębie Sosnowiec 7:2 (1:2, 5:0,2:0).
Zdjęcie: GKS Katowice