#Inne

Rzeczywistość na sosnowieckim SOR-ze

Dwoje z naszych czytelników w ostatnim czasie odwiedziło SOR w Wojewódzkim Szpitalu Św. Barbary w Sosnowcu i postanowiło się podzielić z nami swoimi uwagi i spostrzeżeniami.

Otwarcie Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Wojewódzkiego Szpitala im. św. Barbary nastąpiło 7 czerwca 2023 roku. Dyrektor p.o. WSS 5 Krzysztof Kowalik, chwalił się, jaki nowoczesny oddział oddaje, nie będziemy cytować wypowiedzi p.o pana dyrektora, bo szkoda czasu. Zobaczmy jak wygląda na co dzień i z czym muszą się zmierzyć pacjenci, którzy przekroczą drzwi sosnowieckiego SOR-u przy ulicy Medyków.

Najpierw trzeba przebrnąć przez „okienko” rejestracji i panią pielęgniarkę. I tu trzeba mieć szczęście. Czy szanowna pani rejestratorka będzie miała dobry dzień czy zły. W każdym bądź razie traktują ludzi po chamsku, jak zło konieczne. Przeprowadzają t.zw. wywiad i decydują czy dana osoba, jest do przyjęcia na Sor, czy może być odesłana do domu. Następny krok to pobranie krwi, zmierzenie ciśnienia i zrobienie EKG. I podobnie jak w pierwszym etapie, tutaj też trzeba mieć szczęście na kogo się trafi. Jest tam pan pielęgniarz, który lubi dyskutować z pacjentami i próbuje decydować za lekarza. Prawdopodobnie czuje się niedowartościowany, ale przecież nikt nie zabronił mu skończyć wydział lekarski i decydować o pacjentach.

Etap trzeci t. zw sala ogólna gdzie czeka się na przyjęcie do lekarza, który decyduje o przeprowadzeniu badań. I tu trzeba swoje odsiedzieć na niewygodnym krzesełku. Uwierzcie naprawdę, gdy człowiek jest chory czy obolały jest to męczące. Wreszcie po dwóch godzinach, pan doktor ma czas nas przyjąć. Rozmawia o problemie, który tu przygnał chorego i obolałego pacjenta. Szybka diagnoza skierowanie na dodatkowe badania. I tu niespodzianka, szybkie leczenie, przepisanie trzech czy czterech kroplówek i dawkowanie ich w niezbyt komfortowych warunkach. Cały czas siedzimy na twardym krzesełku i jesteśmy przypięci do kroplówki. Ale czas na diagnostykę. Po dwóch czy trzech godzinach nagle przypomniano sobie, że siedzi sobie jakiś pan X , przypięty do kroplówki i na coś czeka. Szybkie odpięcie kroplówki i idziemy na badania. Po zrobieniu niezbędnej diagnostyki, znów niektórzy pacjenci zostają przypięci do kroplówek. Jeszce jedna uwaga, gdy się skończy, ciężko kogoś się doprosić by ją odłączył, bo pielęgniarek nie widać. Wreszcie się udało, bo jakaś przemknęła przez korytarz. Nam nic nie zostało tylko dalej czekać. Czekamy 2, 4 godziny i rodzi się pytanie, czy ktoś o mnie pamięta. Czas spędzony na SOR to już 9 godzin. Może warto się przypomnieć, że jest tu pacjent X, który „spożył” już trzy kroplówki, zrobił wymagane badania i czeka na diagnozę. Szczęście,że w t.zw obszarze konsultacyjnym jest lekarz. Pacjent X pyta się pana doktora ” jak długo będzie jeszcze czekał”.

„Będzie konsultacja ortopedyczna” – odpowiada lekarz.

Po następnej godzinie przychodzi wreszcie ortopeda. Podobno operował. Chcieliśmy nadmienić, że czytelnik, który opisał nam zaistniałą sytuację od trzech walczy o zabieg operacyjny kręgosłupa szyjnego. Bo znajduje się w takim stanie, że tyko operacja i implanty ten stan poprawią. Nie będziemy opisywać, jakie ma dolegliwości bo to jest już jego indywidualna sprawa.

Ale wracamy na SOR. Ortopeda, lekarz- rezydent robi wszystko by pacjenta X nie przyjąć na oddział i ulżyć jego cierpieniom. Wreszcie po długiej rozmowie, pacjent X już zmęczony i zdenerwowany tymi 11 godzinami spędzonymi w tej jednostce „służby zdrowia” godzi się na wszystko. Wizytę w trybie przyspieszonym w poradni ortopedycznej i być może operacja w którymś tam roku i przyjęciu kilkunastu tabletek przeciwbólowych dziennie. Tylko czy takie rozwiązanie ulży cierpieniu ? Wreszcie po ponad 12 godzinach nasz bohater opuszcza mury sosnowieckiego SOR-u. Następnego pacjenta można zapisać do statystyk i potem chwalić się publicznie ile pacjentów można przyjąć.

Opisaliśmy tutaj indywidualny przypadek, ale tak traktowani są wszyscy pacjenci. ” Szybkie” leczenie kroplówkami, czekanie po 12 lub więcej godzin. Wystawione łóżka z pacjentami, którzy walczą o życie. Gdzie są te sale segregacji o których tak ładnie mówił p.o dyrektora Krzysztof Kowalik w dniu otwarcia SOR -u. Sfrustrowany personel, który zamiast pomagać schorowanym ludziom, traktuje je jako zło konieczne. Ciągle domagający się podwyżek. Oczywiście można znaleźć wyjątki, ludzi którzy tą pracę traktują jak pasję. Dlatego chyba zastanówmy się kilkakrotnie zanim odwiedzimy SOR w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym Nr 5. Wiem choroba nie wybiera, ale będziecie wiedzieć co was tam czeka.

Na koniec prośba, o którą prosi nasz bohater. Można znajdzie się ktoś wśród was, lekarz, który ulży cierpieniom naszego czytelnika. Nigdy o nic nikogo nie prosił. Koszt operacji kręgosłupa szyjnego to około 22 000 zł. Ale można to zrobić na NFZ, a nasz bohater nie chce prosić o pieniądze tylko o pomoc.

Osoby mogące pomóc proszę o kontakt e-mail www.mojezaglebie@gmail.com lub w wiadomości prywatnej.